Prof. Piotr Sztompka
prawnik i socjolog, profesor honorowy Uniwersytetu Jagiellońskiego
Lawyer and Sociologist, Honorary Professor of the Jagiellonian University
Czy Europa jest jeszcze Chrześcijańska?
Na wstępie uwaga na temat moich ograniczonych kompetencji i perspektywy z jakiej rozważę tematykę naszego panelu. Nie reprezentuje ani religioznawstwa ani europeistyki. Jestem socjologiem, który od ponad pół wieku uprawia teorię socjologiczną. Jako teoretyk podejmę w moim wystąpieniu próbę porządkującej eksplikacji tematu, a także zaproponuje kilka hipotez wyjaśniających. A jako socjolog odwołam się do twardych faktów empirycznych. Bo choć fakty bez teorii są ślepe, teoria bez faktów jest pusta.
Najpierw refleksja porządkująca. Na pytanie zwarte w tytule panelu patrzeć można z dwóch punktów widzenia. Pierwszy to zewnętrzny, globalny, gdzie Europa jest tylko cząstką świata. Istotną, ale jednak cząstką. Patrzymy tu na miejsce Europy w świecie pod względem religijności. Drugi punkt widzenia, bliższy tematyce tej konferencji to skupienie uwagi na Europie i z takiej wewnętrznej, kontynentalnej perspektywy patrzymy na zróżnicowanie krajów europejskich pod tym względem.
W wymiarze globalnym istnieje wiele odmian religijności, choć Chrześcijaństwo jest ciągle dominującym spośród wielkich systemów religijnych, wyprzedzając Islam, którego wpływy rosną jednak szybciej. W węższym wymiarze kontynentalnym Europa jest w ponad trzech czwartych chrześcijańska. W początkach XX wieku ok. 95% mieszkańców Europy uważało się za Chrześcijan, auto-definiowało swoją tożsamość jako chrześcijańską – cokolwiek to dla nich znaczyło – dzisiaj ponad 75%. W 1900 roku Europę zamieszkiwało 9 milionów Muzułmanów, dzisiaj ponad 63 miliony, ale to ciągle marginalna mniejszość mimo budowanych gdzieniegdzie meczetów czy kobiet ukrytych za burką czy hidżabem na ulicach europejskich metropolii. Kiedy będę więc mówił o religijności w Europie, to będę miał na myśli głownie religię Chrześcijańską.
Rozróżnijmy z kolei aspekty religijności. Są trzy. Pierwszy, subiektywny, swiadomościowy to przekonania i emocje odnoszące się do sfery transcendentalnej, sacrum. W skrócie: wiara . Teza wymagająca rozważenia: czy Europa jest już post-religijna? Drugi aspekt, behavioralny, to zachowania w sferze religijnej: praktyki, rytuały, obyczaje. W skrócie; działania w obrębie wspólnoty kościoła.Teza wymagająca rozważenia: czy Europa jest już post-kościelna? Trzeci aspekt aksjologiczny to wartości i reguły relacji międzyludzkich legitymizowane religijnie. W skrócie: etos religijny. Teza wymagająca rozważenia: czy Europa jest już post-ewangeliczna?
Odpowiadając pozytywnie na wszystkie trzy pytania niektórzy głoszą koniec religii, śmierć Boga.
Uprzedzając mój własny pogląd na ten temat powiem metaforycznie: gdyby jak w wierszu Słowackiego Pan Bóg znad Mojżeszowego ukazał się krzaka, powiedziałby dzisiaj zapewne: wiadomości o mojej śmierci są wysoce przedwczesne.
Ale socjolog nie może ograniczyć się do własnej deklaracji światopoglądowej, lecz musi sięgnąć do faktów. Odwołam się do ogromnego programu badawczego przeprowadzonego w ostatniej dekadzie przez słynny amerykański instytut: PEW Research Center w 107 krajach świata, na próbie przekraczającej 200 000 respondentów.
W perspektywie globalnej badania te ukazują niebywała rozpiętość religijności: od zaledwie 10% populacji zaangażowanej religijnie w Szwecji, Danii, Finlandii do ponad 90% w Indonezji i krajach afrykańskich: Senegalu, Tanzanii, Zambii, a także w Ameryce Łacińskiej, np. w Hondurasie i Guatamali. Syntetyczny wskaźnik religijności wiążący wiarę i praktyki religijne ukazuje Europę jako kontynent wyjątkowy, najbardziej odległy od religii. A równocześnie wyraźną ekspansję Chrześcijaństwa w stronę globalnego południa, zwłaszcza Afryki. A także w dalszym ciągu bardzo wysokie wskaźniki religijności, w Ameryce Północnej i Łacińskiej.
Ale w obrębie Europy, która jest dzisiaj głównym obszarem naszego zainteresowania obserwujemy również ogromne zróżnicowanie: religię za bardzo ważną w swoim życiu uważa zaledwie owe 10% w krajach skandynawskich, ale niewiele więcej w Szwajcarii, Francji, Niemczech, Belgii, Austrii. Ale z drugiej strony we Włoszech, Hiszpanii, Irlandii przekracza 20%, W Polsce 30%, w Portugalii, Serbii, Chorwacji, Mołdawii sięga 40% a w Rumunii aż 45%.
Można odnieść wrażenie, że przynajmniej Europa północna to obszar post-religijności. Ale ciekawą korektę takiego poglądu przynoszą dane o ateizmie. Otóż okazuje się, że nawet wśród tych najbardziej zlaicyzowanych krajów, i tych 90% ich obywateli, którzy religię uważają za mało ważną w życiu, procent zdeklarowanych ateistów jest niski: 23% we Francji, 18% w Szwecji, 17% w Holandii, 12% w Wielkiej Brytanii, a w Polsce zaledwie kilka%. Oznacza to, że nie uznając dogmatów religijnych, a zwłaszcza antropomorficznych, biblijnych wizji Boga na tronie niebieskim, większość Europejczyków nie odrzuca duchowości, przekonań i emocji na temat transcendencji, pokory wobec tajemnicy życia i wszechświata, skończoności i sensu tej naszej podróży od nicości do nicości, zachwytu wobec piękna natury. Nawet wśród zdeklarowanych ateistów w Ameryce 79% deklaruje głębokie odczucie tajemnicy wszechświata W głębi duszy pozostają religijni, tyle, że inaczej. W moim rozumieniu można być religijnym bez wizji uosobionego Boga i wiary w życie po życiu. Tezę o Europie post-religijnej trzeba więc odrzucić.
Inaczej sprawa wygląda w obszarze praktyki, obrzędów i rytuału religijnego oferowanych wiernym przez Kościół instytucjonalny, zorganizowaną hierarchicznie wspólnotę wierzących kierowaną przez duchowieństwo. Dwa wskaźniki zastosowane w omawianych badaniach: cotygodniowe uczestnictwo w nabożeństwach i codzienna modlitwa okazują się znacznie niższe od wskaźników religijności. Praktykuje w ten sposób religijnie 5% Brytyjczyków, 6% Szwajcarów, niewiele więcej Austriaków i Niemców, 10% Duńczyków i Francuzów. A nawet w tych krajach z drugiego bieguna religijności, praktykuje tylko 18% w Irlandii, czy 20% we Włoszech. W Polsce 28-30%. Jedynie w Portugalii 38%.
Kiedyś Europa była kontynentem, na którym zbudowano najwięcej kościołów, dzisiaj jest kontynentem, na którym jest najwięcej pustych kościołów, czy świątyń przekształconych w magazyny lub centra handlowe. Porównanie wskaźników osobistej modlitwy i zbiorowego udziału w nabożeństwach pokazuje systematycznie przewagę modlitwy, kontaktu z Bogiem bez pośrednictwa duchowieństwa. I to bynajmniej nie tylko w protestanckiej Europie. Praktyki religijne wychodzą więc wyraźnie poza wspólnotę Kościoła, stają się coraz bardziej zindywidualizowane i osobiste, można powiedzieć sprywatyzowane. Tendencja ta dominująca w Europie zachodniej, u nas ciągle słabsza, wyraźnie się pogłębia. A więc teza o Europie post-kościelnej, czy post-liturgicznej potwierdza się.
Pozostaje wymiar trzeci – aksjologiczny. Na pytanie czy konieczna jest wiara w Boga, aby być moralnym i kultywować dobre wartości ogromna większość respondentów w różnych krajach odpowiada przecząco. Nie, nie jest konieczna. Można być szlachetnym człowiekiem niezależnie od religijności. I można być amoralnym padając na kolanach przed ołtarzem. Nieco lekceważący stosunek Polaków do moralnego przesłania Jana Pawła II przy równoczesnym kulcie jego osoby stanowi tu doskonały przykład. O tym, że można żyć moralnie bez religii i Kościoła najwięcej oczywiście osób twierdzi w krajach najbardziej zsekularyzowanych: 90% w Szwecji, 80% w Czechach, 77% we Francji. Ale ciekawe jest to, że również na drugim biegunie europejskiej religijności, w krajach jeszcze najmniej zsekularyzowanych ludzie uważają w ogromnej większości, wszędzie w ponad połowie, że można być moralnym i dobrym bez Boga. Np. w Hiszpanii 74%, we Włoszech 69%, w Polsce 67%.
Czy oznacza to amoralność, Europę post-ewangeliczną? Nie, oznacza tylko, że wartości i reguły moralnego postępowanie nie potrzebują już legitymizacji i sankcji boskiej, nadprzyrodzonej, bo ludzie coraz pełniej uświadamiają sobie legitymizacje autonomiczną. Zamiast bać się Boga i piekła, odczuwają poczucie winy płynące z własnego sumienia. I coraz lepiej zdają sobie sprawę, ze przestrzeganie reguł moralnych jest kluczem do lepszego życia i szczęśliwszego społeczeństwa, bo są to imperatywy samej natury człowieka i wspólnoty ludzkiej. Ich naruszenia, dewiacje, zbrodnie nie wynikają z wrodzonej ułomności ludzkiej psychiki, lecz z patologicznych zewnętrznych form społecznych, niedostatków socjalizacji i edukacji, słabości rodziny, nierówności społecznych, biedy, wymuszonej konkurencji, fetyszyzacji pieniądza i konsumpcji.
Jak łatwo zauważyć przyjmuję tu optymistyczny obraz człowieczeństwa zdeprawowanego jedynie przez warunki społeczne, w przeciwieństwie do idei, że człowiek rodzi się bestią i dopiero społeczne wpływy mogą go okiełznać. W taki przeciwny sposób postrzegali życie społeczne np. teoretycy umowy społecznej. Na przykład Tomasz Hobbes dla dla którego „człowiek człowiekowi wilkiem” i stanem normalny jest „wojna wszystkich przeciwko wszystkim”, a dopiero państwo, prawo, zewnętrzny rygor moralny, ów narzucony Lewiatan może zaprowadzić porządek społeczny i pokój. Wydaje mi się, że ta czarna wizja człowieka jest nie do pogodzenia z Chrześcijaństwem, wiarą w stworzenie człowiek na podobieństwo Boga, a więc istoty doskonałej moralnie. Dla mnie wymiar aksjologiczny właśnie, stanowi trwały rdzeń Chrześcijaństwa.
Tak wyglądają fakty. Na pytanie czy Europa jest jeszcze chrześcijańska moja odpowiedź brzmi: w dwóch najistotniejszych wymiarach: duchowym i aksjologicznym tak. W kościelnym – nie. Ale jest trudniejsze pytanie, czy Europa będzie nadal chrześcijańska. Przewidywanie wymaga sformułowania hipotez wyjaśniających obserwowane trendy. Z diagnozy, z samych faktów bowiem projekcja nie wynika. Konieczne jest wyjaśnienie. Teraz więc kilka wstępnych hipotez wyjaśniających opisane wcześniej fakty i wynikające z nich ostrożne projekcje.
Weźmy w nawias i pomińmy tutaj oczywistą, historyczną tendencję, wyraźną od epoki Oświecenia, w kierunku dominacji racjonalności i kultu nauki. Mimo, że można traktować wiarę i naukę jako dwa osobne porządki myślowe, to jednak nieuchronnie odkrycia naukowe podważają niektóre dogmaty religijne. Dobrym przykładem teoria ewolucji o źródłach życia, czy odkrycia astrofizyki na temat początków wszechświata. Ta ekspansja nauki na teren wiary tłumaczy ogólne nastroje sekularyzacyjne, ale nie mówi nic o aktualnych zróżnicowaniach religijności, o których mówiłem wcześniej.
Na ten temat hipoteza pierwsza. Co do biegunowych różnic poziomu religijności między zasobną północą i ubogim południem globu, a w obrębie Europy analogicznie między państwami dobrobytu na północy, w Skandynawii i znacznie uboższymi na południu, Ronald Inglehardt i Pippa Noris wysuwają hipotezę bezpieczeństwa egzystencjalnego i skutków jego braku. Człowiek mówiąc słowami Pascala to trzcina myśląca. Religia była zawsze odpowiedzią na niepewność, zagrożenia i ryzyko, a także ostateczny i nieuchronny dramat śmierci. Jak pisał Herbert: „W domu zawsze bezpiecznie, ale gdy Pan Cogito wychodzi za próg napotyka dni bezdenne, dni budzące trwogę”.
W naszych czasach, które niemiecki socjolog Ulrich Beck nazwał Risikogeselschaft, społeczeństwem ryzyka, pojawiają się nowe formy ryzyka cywilizacyjnego, wywołanego działalnością człowieka: katastrofy technologiczne, zatrucie środowiska, pandemie, ocieplenia klimatu i dramatyczne zjawiska pogodowe, tajfuny, cyklony powodzie. Mimo niezwykłych postępów nauki i techniki siły przyrody są ciągle nieokiełznane, a uboczne skutki rozwoju cywilizacji wzmacniają jeszcze ich potęgę. Dowodów dzisiaj akurat niedaleko szukać.
Otóż gdy poziom dobrobytu, opieki socjalnej, służby zdrowia, edukacji, wymiaru sprawiedliwości, działania służb publicznych, obronności są wysokie, zapewnione przez państwo, tworzy to swoisty bufor przed zagrożeniami egzystencji. Pojawia się poczucie bezpieczeństwa, zadowolenia z życia, czy odczucie subiektywnego szczęścia – stwierdzane od dawna w rozlicznych badaniach właśnie w krajach skandynawskich. Od wielu lat na czele rankingów światowych pod tym względem znajduje się Finlandia. Religia okazuje się wtedy mniej potrzebna.
Hipoteza druga. Ale ten sam Ronald Inglehardt w innych wielkich badaniach o skali globalnej, World Value Survey stwierdza wyczerpywanie się wartości materialistycznych, hedonistycznych, konsumpcyjnych na rzecz wartości post-materialistycznych, właśnie duchowych. Ale już nie tradycyjnie religijnych, lecz związanych z przeżyciem piękna, harmonii świata, solidarności międzyludzkiej, pokoju społecznego. „Dzięki Ci Panie – pisze Herbert w Modlitwie – że uczyniłeś świat tak pięknym i różnorodnym”. Takie przeżycie transcendencji i sacrum nie zniknie wraz z osłabieniem roli tradycyjnej religii, będzie też zapewne na długo udziałem Europy.
Hipoteza trzecia. W kwestii zmniejszonej roli praktyk kościelnych można wysunąć ogólniejszą hipotezę o
odchodzeniu od różnego typu wspólnot w stronę indywidualizmu i samo-odpowiedzialności. Wspólnotą niezmiennie istotna pozostaje tylko rodzina. Dodatkowo, dla młodego pokolenia, które jak pokazują badania najdalej odchodzi od religii, wirtualnego substytutu wspólnoty, często patologicznego, dostarcza internet i portale spolecznościowe. Prędzej czy później ludzie zapragną zapomnianych wspólnot, ale zapewne będą one mieć inny charakter i inna skalę niż dzisiejszy Kościół powszechny.
Hipoteza czwarta. Istotny czynnik wyjaśniający to globalizacja i sytuacja gdy coraz częściej inni są wśród nas, jako emigranci, czy uchodźcy, a my wśród innych odbywając egzotyczne podróże, turystyczne czy biznesowe, czy osiedlając się zagranicą. Oba te doświadczenia pokazują, ze obyczaje, rytuały, praktyki rytualne mogą być zupełnie odmienne od naszych. Odbiera to naszej religii nimb ekskluzywności i monopolu i prowadzi do relatywizmu. Oczywiście jest i druga strona medalu, ale mam wrażenie, że mniej istotna, następuje mianowicie mobilizacja wrogości wobec obcych i konsolidacja wokół fundamentalistycznej religijności.
Ta dominująca erozja wspólnot i relatywizm to przyczyny zewnętrzne społeczeństwa post-kościelnego. A przyczyny wewnętrzne znamy aż nadto dobrze, skandale seksualne, pedofilia, mariaż ołtarza z tronem, pazerność i dygnitarskie obyczaje niektórych hierarchów, komercjalizacja posługi kapłańskiej poprzez opłaty. Kościół instytucjonalny jest w kryzysie, który wydaje się pogłębiać. Europa post-kościelna to według mnie prawdopodobny scenariusz przyszłości.
W wymiarze trzecim, aksjologicznym przewidywalna trwałość chrześcijańskiego porządku wartości i reguł relacji międzyludzkich wynika z tego, że w nauczaniu Jezusa, w przypowieściach ewangelicznych, a później rozważaniach św Tomasza z Akwinu, światłych papieży, filozofów i etyków chrześcijańskich, wreszcie w społecznej nauce kościoła, znalazły wyraz fundamentalne imperatywy postępowania homo socius, człowieka społecznego, tego, który jak pisał Ks.Józef Tischner „żyje zawsze z kimś, przy kimś, obok kogoś, wobec kogoś, dla kogoś”. Te wartości i reguły: niezbywalna godność każdej osoby ludzkiej, miłość bliźniego, solidarność z innymi, współczucie, miłosierdzie, zaufanie, wiarygodność, odpowiedzialność, wzajemność, szacunek, nie są narzucone z zewnątrz, wymyślone przez filozofów czy etyków, lecz wynikają z samej istoty człowieka i społeczeństwa. Nie są konstrukcjami racjonalnymi, wymogami rozumu, lecz wynikami rozpoznania naturalnych właściwości człowieka i społeczeństwa.
W odniesieniu do jednostki są wrodzonymi człowiekowi „odruchami serca”, jak określał to w XIX wieku Alexis de Tocqueville, czy impulsem moralnym, o którym pisze w XX wieku amerykański intelektualista James Q.Wilson. W odniesieniu natomiast do istoty społeczeństwa w XXI wieku można mówić o zwrocie moralnym teorii społecznych. Po okresie wiary w Wertfeiheit, owego wywodzącego się od Maxa Webera postulatu wolności teorii od wartościowania, źródeł aksjologii i wizji dobrego społeczeństwa poszukuje się w badaniach samej konstytucji społeczeństwa. Kilka najnowszych teorii społecznych opiera się na centralnej roli którejś z reguł moralnych.
Czołowy amerykański teoretyk Jeffrey Alexander analizuje odruch solidarności międzyludzkiej, konstytutywny dla sfery publicznej. Idąc w ślady jednego z XIX wiecznych twórców socjologii Emila Durkheima twierdzi, że tkanka solidaryzmu przenika każde społeczeństwo, choć często bywa na co dzień uśpiona ujawnia się w sytuacjach wyjątkowych. Jak dobrze potwierdzają jego tezy te polskie wzloty społecznej mobilizacji. Nazywam je cudami socjologicznymi. Jak wtedy przed laty, gdy podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II podczas milionowej Mszy Świętej na Błoniach patrzyłem na ludzi uśmiechających się do siebie, pomagających sobie, życzliwych, podnoszących głowy, byli razem a nie tylko obok siebie, stawali się obywatelami a nie tylko mieszkańcami. Ci sami, którzy chwilę wcześniej byli zamknięci w sobie, ponurzy, zajęci trudami codziennej egzystencji, podejrzliwi a nawet wrodzy wobec innych. Dwa lata później ta ich nowa twarz stała się udziałem dziesięciomilionowego ruchu społecznego i rewolucji Solidarności przez duże S. A bliższe przykłady to niezwykła mobilizacja pomocy dla uchodźców z Ukrainy po wybuchu wojny, czy obserwowana w tej chwili masowa, obywatelska akcja wsparcia dla powodzian.
Inna najnowsza teoria społeczna uznająca za istotę społeczeństwa jego fundamenty moralne to teoria wzajemności i daru francuskiego socjologa Rogera Caille kontynuująca idee klasyka socjologii francuskiej Marcela Maussa z jego słynnej książki „Essai su le don”. Uniwersalny i wrodzony człowiekowi odruch wzajemności, obserwowany był już wiek wcześniej wśród prymitywnych plemion Polinezji przez wielkiego polskiego antropologa Bronisława Malinowskiego, który określał to jako zasadę „do ut des” przenikającą życie plemienne, a w odniesieniu do nowoczesnego rozwiniętego społeczeństwa normę wzajemności uważał za fundament porządku społecznego amerykański sławny socjolog Alvin Gouldner.
Wreszcie trzeci przykład. Niemiecki teoretyk społeczny Axel Honneth, następca Jurgena Habermasa na katedrze we Frankfurcie i kontynuator słynnej „szkoły krytycznej” za podstawę porządku społecznego uważa merytokratyczne, oparte na rzeczywistych osiągnięciach i zasługach uznanie i szacunek. Kontynuuje tu idee innego klasyka XX wiecznej amerykańskiej socjologii Ervinga Goffmana, który uważał w swojej teorii dramaturgicznej, że człowiek w „tatrze życia codziennego” kształtuje swoją jaźń i tożsamość poprzez wyrazy uznania lub przeciwnie potępienia otrzymywane od innych za swoje społeczne role, niczym aktor na scenie teatralnej starający się o aplauz widowni i głęboko przeżywający wygwizdanie po opadnięciu kurtyny.
Nieskromnie wspomnę tu o mojej własnej teorii przestrzeni moralnej i kapitału społecznego zawartej w trylogii opublikowanej przez Znak, w myśl której fundamentami porządku społecznego i szczęśliwej ludzkiej egzystencji jest zaufanie i wiarygodność.
Chrześcijaństwo skodyfikowało te wartości i reguły, które stanowią skumulowane doświadczenie tysiącleci istnienia ludzkości. Nawet gdy odrywają się dzisiaj od swoich historycznych czy geograficznych, stricte religijnych korzeni, są uniwersalnymi warunkami dobrze funkcjonującego społeczeństwa i szczęśliwego życia. Dlatego chrześcijański porządek moralny przetrwa nawet wtedy gdy jego legitymizacja religijna czy kościelna będzie słabnąć. W tym sensie, dla mnie najważniejszym, Europa nie jest i nie będzie post-Chrześcijańska.
Podsumowując. O obecnej i przyszłej kondycji Chrześcijaństwa w Europie decydują trzy tendencje, które starałem się opisać i uzasadnić. Pierwsza, od religijności dogmatycznej i teologicznej opartej na wizerunku istoty boskiej, do religijności poszukującej transcendencji i sacrum w otaczającym świecie. Tendencja druga, od wspólnotowej adoracji Boga poprzez rytualne praktyki pod pieczą kościoła instytucjonalnego do indywidualnego, osobistego przeżycia religijnego i prywatnej rozmowy z Bogiem. Po trzecie, od moralności legitymizowanej objawieniem i sankcjonowanej karą boską, do zrozumienia wagi imperatywów moralnych dla szczęśliwego życia wśród innych, jedynego jako jest dane człowiekowi, homo socius, oraz rozpoznania i skodyfikowania wartości moralnych we własnym sumieniu i poczuciu winy w momencie ich naruszenia.
Bóg w Europie nie umarł, ale żyje inaczej.