KE24 – homilia – bp prof. Jan Kopiec

(Homilia do uczestników XXIV Konferencji nie została wygłoszona, gdyż z powodu blokady na autostradzie Ksiądz Biskup nie dojechał do Krakowa i nie mógł koncelebrować Mszy świętej)

Bp prof. Jan Kopiec
biskup senior diecezji gliwickiej

Nowy kształt Europy

Kraków, kościół św. Piotra i Pawła – 20 IX 2024 r.

 

Szanowni Zgromadzeni

Nie od dziś zastanawiamy się nad nieodzownością naszej wrażliwości na ideę świadomości europejskiej. Wiadomo, że nie tylko o geograficzne i fizyczne walory nam chodzi, by uzasadnić specyfikę naszego regionu. Chodzi o ludzkie pojmowanie swego miejsca w świecie. Dostrzegamy to obecnie coraz wyraźniej chociażby z pytaniem: czy inne cywilizacje kręgu azjatyckiego czy afrykańskiego, o mieszkańcach Ameryki nie wspominając, mają zbieżny z nami dorobek cywilizacyjny? Czy zastanawialiśmy się nad np. komplementarnością proporcji w oglądzie świata i parytetów warunkujących właściwy obraz harmonijnie wpisujący się w losy ludzkości? Wielowiekowe refleksje, poświęcone Europie, zaowocowały bogactwem odkrytych przesłanek, mających uwrażliwić na wymiar idei, tożsamości i rzeczywistości naszego kontynentu. To zgodnie przyznajemy. Musimy jednak uznać, że mimo tak dogłębnych przemyśleń, wysiłek definiowania Europy obnaża też narastające problemy; podstawowym jest ten wskazujący na fakt idei Europy jako coś zmiennego i mało oczywistego. Wskazanie bezbłędnych desygnatów tożsamości europejskich jest prawie niemożliwe, chyba że zaproponowane zostaną jednoznaczne sposoby łagodzenia i zacierania różnic czy rozbieżności.

W poszukiwaniu fundamentów idei Europy wielce pomocne są bogate przesłanki historyczne odnoszące się do dziejowego narastania szczegółów, wydobywanych przez naprawdę tęgie umysły. Może w tym wysiłku nie należy całkowicie dystansować się od subtelnego układania się w logiczny ciąg nawet drobnych z pozoru wieści, przykładowo poczynając od mitu Europy, córki Agenora, króla Tyru, porwanej przez Zeusa, czy od średniowiecznej jutrzenki nowego porządku na gruzach cesarstwa rzymskiego i przetoczeniu się wędrówek ludów, z zaglądającymi niebezpieczeństwami ze strony wzbierającego na sile islamu. Nie wchodząc w szersze rozważania tego procesu dziejowego zgódźmy się z faktem, że reorganizacja chrześcijaństwa zachodniej Europy i rozwój państwa Franków w wiekach VII-IX, przyniosły pierwsze próby samookreślenia Europy. Odtąd przeważać zaczęło też pojęcie christianitas, której jakby centralną częścią jest Europa. Odtąd to pojęcie zaczyna zajmować coraz bardziej ugruntowane miejsce w mentalności naszego kontynentu, aż do wyniesienia na podium pojęcia europeizmu – nie tylko w działalności misyjnej z przesadnym podkreślaniem wartości kultury europejskiej; bowiem nie brakuje też oskarżeń, że taka właśnie opcja wydała również kolonializm po odkryciach geograficznych. Dziś uświadamiamy sobie z zawstydzeniem, że wynaturzenia w postaci nacjonalizmów i militaryzmów to produkt tego długofalowego procesu, który musiał prowadzić do swoistej katastrofy kultury europejskiej. Dlatego po II wojnie w myśli europejskiej obecność zagwarantowały sobie m.in. walory w postaci wolności, głęboko rozważanego humanizmu i ponownego uduchowienia, jak postulował odważnie J. Maritain czy przejmująco Jan Paweł II w Akcie Europejskim wygłoszonym w Santiago de Compostela 9 listopada 1982 r., do którego często zaglądam: …Kieruję do Ciebie, stara Europo, wołanie pełne miłości: Odnajdź siebie samą! Bądź sobą! Odkryj swoje początki. Tchnij życie w swoje korzenie … Odbuduj swoją jedność duchową w klimacie pełnego szacunku dla innych religii i dla prawdziwych swobód … Nie chełp się swoimi podbojami, pomna na ich możliwe konsekwencje. Nie zniechęcaj się z powodu zmniejszenia się twojego znaczenia w świecie… I dalej: Jeszcze dziś Europa zachowuje nieporównywalne rezerwy energii ludzkich, zdolne ją zasilać i podtrzymywać w tym historycznym dziele odrodzenia kontynentalnego i służby ludzkości!

Przed czym my stajemy dzisiaj? Po tylu próbach oczyszczenia przez wieki postawy europocentryzmu, uczymy się innego traktowania naszego miejsca w świecie. Na pewno nie pomylimy się, gdy będziemy kwestionować fakt przodowania Europy w dziejach ludzkości jako reakcji na wytworzony stan, ale też zdajemy sobie coraz pokorniej sprawę z grożących na dłuższą metę niebezpieczeństw dla naszego kontynentu, nade wszystko marginalizowania nas. Niech więc nie zabraknie głosów nadziei, że odrodzenie najzdrowszych wartości, przewijających się w długich naszych dziejach, może mieć pozytywny wpływ na przyszłość Europy w gronie szerokiego świata. W tym celu wzmacnia nas zasługujący na szacunek wysiłek Fundacji im. Bp. Tadeusza Pieronka, by mieć odwagę wychylić się ku przyszłości. Bo warto, by nie zaprzepaścić owoców wielowiekowej naszej cywilizacji. Jednakże Europie należy nadać nowy kształt nawet na gruzach chrześcijańskiej wizji obecnych od dawna i ubogacić ją nowymi inspiracjami. I nie wstydźmy się pożytecznego wysiłku dla wspólnego dobra starego kontynentu.

Tym życzeniem serdecznie apeluję: oby tak się stało.

Amen.

KE24 – Herman Van Rompuy

Herman Van Rompuy
pierwszy stały przewodniczący Rady Europejskiej w latach 2009 2014, premier Belgii w latach 2008 2009
first Permanent President of the European Council in 2009-2014, Prime Minister of Belgium in 2008-2009

 

I will try to summarise a complex situation for the world and for the EU and its member states in a few key words without falling into simplism. 
Those words are: unity, democracy, autonomy, long term, more Europe.

 

Unity

We live in societies that are fragmented because individualisation has become a feature of our times. Apparently every person has his or her own truth. There is, of course, nothing wrong with debate and dissent or with freedom of opinion and emancipation, but there is a downside often in terms of lack of openness and real dialogue and a downside in terms of even hostility and enemy-thinking. There should always be readiness to listen to others. Unfortunately, today that is less the case.

The multi-plicity and volatility of individual opinions and emotions translate into volatile election results and a fragmented political landscape with many political parties. It makes governing difficult at all levels of power. So, the crisis of democraties is linked to the crisis of societies. The latter is also visible in the deficits in mental well-being (burnout, depression, suicide, addictions), especially among youngsters. I have no immediate solution to this but we need to look lucidly at the world we live in. These changes in civilisation will not suddenly get resolved. Civilisations change slower than economic markets or election results!
The EU is the sum of 27 divided democracies and societies. But the EU institutions are less blocked and more capable of making decisions than is often said. In the European Parliament, the president of the European Commission was elected recently with a solid majority. The two far right minority groups represent ‘only’ about 20% of the seats. Within populism, moreover, there are important differences on policies. Not all populist are anti-Western or pro-Putin. Certainly not. In spite of this political fragmentation, the European Council of Heads of Government has mostly found consensus in recent years. It is not because a small country opposes that 98% of the rest of the Union is paralysed. Unanimity is needed for major decisions in the EU. It is an uphill task but this consensus has also been found every six months so far f.i. for sanctions against Russia. 

Compared to the Union, the US is even more heavily divided politically and has actually become an almost blocked society. Brexit split the UK into two camps hostile to each other. In dictatorships, there is apparent unity until the bomb bursts as happened in 1989 when the Soviet Union broke up totally unexpectedly. That is not the last time an empire or empires will disintegrate in the future. History is full of surprises.
 
The next few years are bound to be tense for the EU and its member states because the two largest countries have become politically less stable internally. This makes cooperation between France and Germany difficult. The respective governments are permanently preoccupied today with internal survival. The EU has always needed the Franco-German engine, especially on socio-economic issues . We miss it today. The European Commission cannot fully take over that role because it can only make proposals but the big decisions lie with the European Council of the 27 heads of state and government. And those big decisions will be needed to continue supporting Ukraine, to set up a European industrial policy, to cope with competition from the US and China, to fight fierce climate change. Individual countries can never win that battle. We need much more European cooperation and integration. The EU is part of the West. We have seen a revival of the West and the G7 in the last four years and a strong NATO that even welcomed two new members. In case of a regime change in America, the EU will have to take more its fate into its own hands and become even more ‘strategically autonomous’ and sovereign. 
Unity in itself is valuable but it must be unity to achieve something, to get results for our citizens, to create a more prosperous, sustainable and happier society. 

 

Democracy

The next few years will not just be about the economic or money, however important, but about values. One of those key public values is democracy. For this, by the way, other personal values are indispensable such as respect for every human person and his or her dignity, such as openness and dialogue. Without this moral base there will be no lasting support for fundamental freedoms, rule of law and an independent judiciary, fairness in the distribution of wealth and prosperity. Today, the trust, the ‘faith’ of a part of citizens (20%) in democracy has declined sharply in Western Europe going as far as preferring authoritarianism. However, the same sceptics of democracy cannot imagine that they will have to keep quiet on social media in an authoritarian regime and that they will only be left with obedience, in a society where people were used to enormous freedoms. This addiction to freedom and debate reassures me about the future of democracy in the longer run but we shouldn’t take risks.

Today, pillars of democracy and the rule of law are under threat in a number of countries. The EU is cracking down on them, but what might happen if radical parties made it in some big countries, outside Poland where they lost the elections? Our democracies must be defended against internal enemies and the parties of the centre should only cooperate with pro-European, pro-Ukraine and pro democracy parties. Moderates sometimes think they are smart by cooperating with that kind of non like-minded parties but they dig their own graves. However, democracies must also pursue performing policies on security, purchasing power, illegal migration and climate. Results will eventually convince people of the added value of democracies. The Europe of results.
I emphasise democratic values because a Europe in the grip of extremists of all kind, would have major political repercussions also on foreign policy, on the role of Europe in the world. Extremists in Germany have recently been successful in regional elections because they no longer want to support Ukraine. 
This could therefore have geopolitically dramatic consequences, starting with Ukraine. Domestic policy determines foreign policy. Security is not an isolated issue from other policies. Without internal political stability, there is no external stability in the long run. 

 

Autonomy

For too long, many in the EU have had a blind faith in the primacy of economics. There was a good reason for this: trading with each other within the Union made us dependent from each other and countered the tendency to go to war. After all, war would destroy the shared prosperity to which so many citizens were attached. The naivety was to think that what was good for the EU was also good for the world. It is not so because for other global actors there is the primacy of politics. Nationalism prevails: the primacy of the glory of nation-state, the opposite of what we are trying to do in the EU since 75 years. Moreover, in Russia, the drive for reconquest, to restore the Soviet Empire prevails, also with weapons and at the cost of hundreds of thousands of human lives. For them, not every person counts, not even a Russian. This difference with the EU view implies that we live in two civilisations, certainly at the level of political systems.
A second reason for the end of our naivety is that some countries do not play by the rules. They subsidise exports and investments or impose tariffs to make imported goods and services more expensive than the domestic ones. 

We have come to realise after the Trump years, after the invasion of Ukraine and after Chinese assertiveness globally, that we need to take our destiny much more in our own hands. We continue to believe in open markets as long as they do not jeopardise our security and if everyone abides by international agreements. We use our new trade defense instruments to protect us against unfair competition. We protect without falling into protectionism. Strategic sectors and activities should not fall into hands of not like-minded countries. They should flourish in Europe itself. We are behind on e.g. electric cars and AI. We have to catch up. Our climate policy towards renewable energy will make us much less dependent on imported fossil fuels. We have already largely and very quickly freed ourselves from Russian gas. We need to become more competitive on global markets not so much through low costs but through innovation and by forming powerful, large European companies. Scale matters globally. For example, on economic competition, we should not only look at whether some of our own companies are too dominant in own our single market but ensure that our companies are large and competitive enough in global markets. At the same time, we need to create a true European capital markets union to provide also start-ups with sufficient funds in a timely manner. Mario Draghi confirmed what we already largely knew but gave it a sense of urgency. If we want to be and remain strategically autonomous and prosperous, this will come at a price. We need to give the European Commission another chance to provide its own European funding as we did in the Covid era with a fund of 800 bn euro. A number of countries have not yet understood this and are still prisoners of concepts of the past. It is not a time for calculators of national benefits or costs but for European daredevils. Even in the EU, taboos have to fall. 

In the 1960s, the then EU was also lagging behind the U.S. We made up our ground through Delors’ single market in the eighties. Now we have less time for catching up. Germany in particular needs to end the economic stagnation it has fallen into. Germany needs another ‘economic miracle’ as they did in the past! But one country alone can no longer do that. That time has passed. The Draghi report is a long plea for ‘more’ Europe, not less Europe. 

In short, we need to become much more autonomous and thus less dependent on military security, food, energy, batteries, lithium, chips, AI, migration and others. This greater European sovereignty is not an end in itself but a means to sustain the European social models and our democracies. We do not want to ‘make Europe great again’ but neither do we want it to be made small!

 

Long-term vision 

Short-term thinking is typical of the current mentality in our societies and democracies and in parts of the economy. Regarding the latter, the financial crisis has taught us how dangerous reckless behaviour is. Complacency is another cause of shorttermism. The European automotive industry missed the train of electric cars and is now condemned to a race to catch up. Growing societal individualisation and political fragmentation automatically bring shorttermism, the preference for ‘hic and nunc’. After all, political parties have often become too small to take big risks needed for future-oriented projects . Climate policy is in function of the long term although we are already seeing already today the negative consequences of climate change. I am of course thinking of the dramatic flooding in Central Europe as we experienced in Wallonia two years ago. The Commission proposed a courageous climate plan (the Green or Clean Deal) and the Council and Parliament approved it. As it became concrete, support from part of the population and from the private sector decreased. Of course there must be room for adjustments and amendments, but the direction, and where possible, the speed of the Deal, must be maintained. Climate is also too existential for humanity. Therefore it cannot be the subject of geopolitical rivalry. Cooperation on climate change , for instance with China, should be possible. 

Long-term vision for the EU also entails decisively opting for its enlargement. Some member states look at enlargement with a calculator in hand. They miss the bigger picture, a vision of Europe as a continent of peace and democracy, of values. By enlargement I mean mainly towards the countries of the Eastern Partnership,especially Ukraine and of the Western Balkans, at least if the countries there really want it themselves. Of course candidate members must respect the ‘acquis communautaire’, subscribe to the Union’s common foreign and security policy and live the democratic values in word and deed. We have enough problems with existing members not doing that! 

The 27 should recognise that Russia is trying to regain ground after losing control of 100 million people in Central Europe and the Baltics in 1989 with the fall of the Berlin Wall. All this on top of the loss of 100 million people in other parts of Europe and Asia now living in independent states.
China itself lost much attractiveness in the EU due to its ‘friendship without limits’ with Russia and its de facto support for the invasion of Ukraine.
With Russia, we are decoupling almost completely across the board. With China we are de-risking, a balance between our economic and security interests. China is a partner, a competitor and a systemic rival. It also became the friend of an enemy. It changed our relationship dramatically.

As Europeans, we cannot be focused only on our own continent. Therefore, we must forge alliances on a global scale. In recent years, we concluded successful free trade agreements with Japan, Vietnam, Canada, New Zealand. It is unfortunate that the Mercosur agreement with Brazil and Argentina has not yet been finalised, partly also because of continuing objections within the Union. We should not be naive but neither should we be closed. I could also talk about Africa with its immeasurable mineral resources and high potential for migration due to the gigantic population explosion (up from 1.2 billion today to four billion people by 2100). Again, the EU is taking initiatives but not convincingly enough. 
A long-term view is not an intellectual concept but a geopolitical or geo-economic praxis. The war in Ukraine should definitively free us from sleepwalking. The consumer society makes us quickly succumb to easy and quick solutions and folding back on ourselves. But there is no room any more for ‘business as usual’. Those who cling too much to short term stability by letting things go, reap instability in the long run. In general, we should have the mindset of investors, less that of consumers.

The long term also has a demographic dimension. The European Union, Russia, China, Korea, Japan are facing more and more population decline and ageing, every year. We have known the figures for decades. Politics does not have much control over the number of births although much more can be done on child-friendly family policies. The more economically productive we are the less need there is for migrant workers, compensating lower birth rates. Higher productivity relates to economic and industrial policy. Over the last 20 years, product per man-hour in the United States grew twice as fast as here.
The digital revolution is not yet revolutionary enough in the Union. If we want to stem future mass labour migration and populism, we have to opt for a bold policy that gets us out of the slow growth of productivity per man and per hour by fully engaging in the digital and environmental transition. This requires political courage that the populist parties lack because they want to be or remain popular. So higher productivity is not only a matter of economic survival but by stemming excessive labour migration it is also important for the internal political stability of our societies. For all this we need ‘more Europe’. Individual member states cannot cope with that challenge.

 

More European cooperation and integration

Do we need a new European Treaty for a better functioning of the Union? I would add that I myself am in favour of amendments in the Treaties (on the unanimity rule for major decisions, of course) rather than a general overhaul of the Treaties. The last exercise of that kind took eight years. We shouldn’t get caught up in a big institutional debate that divides member states and citizens at a dangerous time when we absolutely need unity.
 
I mentioned the need for ‘more Europe’ already several times. For the sake of unity, it is not a good idea to weaken one of the pillars of the Union by reintroducing national border controls and endangering the passport free Schengen zone. We also need to further strengthen the EMU, that other pillar of the Union. Little work has been done on this over the past 12 years. The priority today is the European Capital Markets Union (CMU). The European Council intends to reach an agreement on this soon. The third pillar, the single market -the largest in the world- is not yet single enough, especially for services. Enrico Letta’s report pointed this out well. 

All this does not mean that nothing has happened in the Union to achieve all these objectives mentioned in this account. On the contrary. A number of reforms such as the Chips act, the Critical raw materials act or the Pact on Asylum and Migration are in progress. Evidence of this also are: the increase of national and European defence budgets and the strengthening of military cooperation within NATO and within the Union, the support to Ukraine. We have to implement the Clean deal and start implementing the Draghi proposals. We know what to do. There is no shortage of ideas. Twe need the Europe of the results. We must also be prepared for the possibility of unforeseen developments that will necessitate a unified and forceful response. I am thinking of a possible change of power in the US and all its consequences on the war in Ukraine which is existential for the EU. That is why we need strong European institutions and strong member states. It is possible that we may react more united and stronger than feared as we did in the pandemic and the in the first months after the Russian invasion. As a matter of fact, the Union has surprised many throughout its young history,and in the recent past. We even surprised ourselves.
I am a man of hope. We badly need hope. Hope is a verb. We have to create our own hope. It is not passive but an active concept. Hope is the opposite of fear. It is an expression of vitality and life. Fear kills.
I’m a man of hope.

KE24 – prof. Piotr Sztompka

Prof. Piotr Sztompka
prawnik i socjolog, profesor honorowy Uniwersytetu Jagiellońskiego
Lawyer and Sociologist, Honorary Professor of the Jagiellonian University

 

Czy Europa jest jeszcze Chrześcijańska?

Na wstępie uwaga na temat moich ograniczonych kompetencji i perspektywy z jakiej rozważę tematykę naszego panelu. Nie reprezentuje ani religioznawstwa ani europeistyki. Jestem socjologiem, który od ponad pół wieku uprawia teorię socjologiczną. Jako teoretyk podejmę w moim wystąpieniu próbę porządkującej eksplikacji tematu, a także zaproponuje kilka hipotez wyjaśniających. A jako socjolog odwołam się do twardych faktów empirycznych. Bo choć fakty bez teorii są ślepe, teoria bez faktów jest pusta.


Najpierw refleksja porządkująca. Na pytanie zwarte w tytule panelu patrzeć można z dwóch punktów widzenia. Pierwszy to zewnętrzny, globalny, gdzie Europa jest tylko cząstką świata. Istotną, ale jednak cząstką. Patrzymy tu na miejsce Europy w świecie pod względem religijności. Drugi punkt widzenia, bliższy tematyce tej konferencji to skupienie uwagi na Europie i z takiej wewnętrznej, kontynentalnej perspektywy patrzymy na zróżnicowanie krajów europejskich pod tym względem.
W wymiarze globalnym istnieje wiele odmian religijności, choć Chrześcijaństwo jest ciągle dominującym spośród wielkich systemów religijnych, wyprzedzając Islam, którego wpływy rosną jednak szybciej. W węższym wymiarze kontynentalnym Europa jest w ponad trzech czwartych chrześcijańska. W początkach XX wieku ok. 95% mieszkańców Europy uważało się za Chrześcijan, auto-definiowało swoją tożsamość jako chrześcijańską – cokolwiek to dla nich znaczyło – dzisiaj ponad 75%. W 1900 roku Europę zamieszkiwało 9 milionów Muzułmanów, dzisiaj ponad 63 miliony, ale to ciągle marginalna mniejszość mimo budowanych gdzieniegdzie meczetów czy kobiet ukrytych za burką czy hidżabem na ulicach europejskich metropolii. Kiedy będę więc mówił o religijności w Europie, to będę miał na myśli głownie religię Chrześcijańską.


Rozróżnijmy z kolei aspekty religijności. Są trzy. Pierwszy, subiektywny, swiadomościowy to przekonania i emocje odnoszące się do sfery transcendentalnej, sacrum. W skrócie: wiara . Teza wymagająca rozważenia: czy Europa jest już post-religijna? Drugi aspekt, behavioralny, to zachowania w sferze religijnej: praktyki, rytuały, obyczaje. W skrócie; działania w obrębie wspólnoty kościoła.Teza wymagająca rozważenia: czy Europa jest już post-kościelna? Trzeci aspekt aksjologiczny to wartości i reguły relacji międzyludzkich legitymizowane religijnie. W skrócie: etos religijny. Teza wymagająca rozważenia: czy Europa jest już post-ewangeliczna?
Odpowiadając pozytywnie na wszystkie trzy pytania niektórzy głoszą koniec religii, śmierć Boga.

Uprzedzając mój własny pogląd na ten temat powiem metaforycznie: gdyby jak w wierszu Słowackiego Pan Bóg znad Mojżeszowego ukazał się krzaka, powiedziałby dzisiaj zapewne: wiadomości o mojej śmierci są wysoce przedwczesne.
Ale socjolog nie może ograniczyć się do własnej deklaracji światopoglądowej, lecz musi sięgnąć do faktów. Odwołam się do ogromnego programu badawczego przeprowadzonego w ostatniej dekadzie przez słynny amerykański instytut: PEW Research Center w 107 krajach świata, na próbie przekraczającej 200 000 respondentów.
W perspektywie globalnej badania te ukazują niebywała rozpiętość religijności: od zaledwie 10% populacji zaangażowanej religijnie w Szwecji, Danii, Finlandii do ponad 90% w Indonezji i krajach afrykańskich: Senegalu, Tanzanii, Zambii, a także w Ameryce Łacińskiej, np. w Hondurasie i Guatamali. Syntetyczny wskaźnik religijności wiążący wiarę i praktyki religijne ukazuje Europę jako kontynent wyjątkowy, najbardziej odległy od religii. A równocześnie wyraźną ekspansję Chrześcijaństwa w stronę globalnego południa, zwłaszcza Afryki. A także w dalszym ciągu bardzo wysokie wskaźniki religijności, w Ameryce Północnej i Łacińskiej.
Ale w obrębie Europy, która jest dzisiaj głównym obszarem naszego zainteresowania obserwujemy również ogromne zróżnicowanie: religię za bardzo ważną w swoim życiu uważa zaledwie owe 10% w krajach skandynawskich, ale niewiele więcej w Szwajcarii, Francji, Niemczech, Belgii, Austrii. Ale z drugiej strony we Włoszech, Hiszpanii, Irlandii przekracza 20%, W Polsce 30%, w Portugalii, Serbii, Chorwacji, Mołdawii sięga 40% a w Rumunii aż 45%.

Można odnieść wrażenie, że przynajmniej Europa północna to obszar post-religijności. Ale ciekawą korektę takiego poglądu przynoszą dane o ateizmie. Otóż okazuje się, że nawet wśród tych najbardziej zlaicyzowanych krajów, i tych 90% ich obywateli, którzy religię uważają za mało ważną w życiu, procent zdeklarowanych ateistów jest niski: 23% we Francji, 18% w Szwecji, 17% w Holandii, 12% w Wielkiej Brytanii, a w Polsce zaledwie kilka%. Oznacza to, że nie uznając dogmatów religijnych, a zwłaszcza antropomorficznych, biblijnych wizji Boga na tronie niebieskim, większość Europejczyków nie odrzuca duchowości, przekonań i emocji na temat transcendencji, pokory wobec tajemnicy życia i wszechświata, skończoności i sensu tej naszej podróży od nicości do nicości, zachwytu wobec piękna natury. Nawet wśród zdeklarowanych ateistów w Ameryce 79% deklaruje głębokie odczucie tajemnicy wszechświata W głębi duszy pozostają religijni, tyle, że inaczej. W moim rozumieniu można być religijnym bez wizji uosobionego Boga i wiary w życie po życiu. Tezę o Europie post-religijnej trzeba więc odrzucić.
Inaczej sprawa wygląda w obszarze praktyki, obrzędów i rytuału religijnego oferowanych wiernym przez Kościół instytucjonalny, zorganizowaną hierarchicznie wspólnotę wierzących kierowaną przez duchowieństwo. Dwa wskaźniki zastosowane w omawianych badaniach: cotygodniowe uczestnictwo w nabożeństwach i codzienna modlitwa okazują się znacznie niższe od wskaźników religijności. Praktykuje w ten sposób religijnie 5% Brytyjczyków, 6% Szwajcarów, niewiele więcej Austriaków i Niemców, 10% Duńczyków i Francuzów. A nawet w tych krajach z drugiego bieguna religijności, praktykuje tylko 18% w Irlandii, czy 20% we Włoszech. W Polsce 28-30%. Jedynie w Portugalii 38%.
Kiedyś Europa była kontynentem, na którym zbudowano najwięcej kościołów, dzisiaj jest kontynentem, na którym jest najwięcej pustych kościołów, czy świątyń przekształconych w magazyny lub centra handlowe. Porównanie wskaźników osobistej modlitwy i zbiorowego udziału w nabożeństwach pokazuje systematycznie przewagę modlitwy, kontaktu z Bogiem bez pośrednictwa duchowieństwa. I to bynajmniej nie tylko w protestanckiej Europie. Praktyki religijne wychodzą więc wyraźnie poza wspólnotę Kościoła, stają się coraz bardziej zindywidualizowane i osobiste, można powiedzieć sprywatyzowane. Tendencja ta dominująca w Europie zachodniej, u nas ciągle słabsza, wyraźnie się pogłębia. A więc teza o Europie post-kościelnej, czy post-liturgicznej potwierdza się.

Pozostaje wymiar trzeci – aksjologiczny. Na pytanie czy konieczna jest wiara w Boga, aby być moralnym i kultywować dobre wartości ogromna większość respondentów w różnych krajach odpowiada przecząco. Nie, nie jest konieczna. Można być szlachetnym człowiekiem niezależnie od religijności. I można być amoralnym padając na kolanach przed ołtarzem. Nieco lekceważący stosunek Polaków do moralnego przesłania Jana Pawła II przy równoczesnym kulcie jego osoby stanowi tu doskonały przykład. O tym, że można żyć moralnie bez religii i Kościoła najwięcej oczywiście osób twierdzi w krajach najbardziej zsekularyzowanych: 90% w Szwecji, 80% w Czechach, 77% we Francji. Ale ciekawe jest to, że również na drugim biegunie europejskiej religijności, w krajach jeszcze najmniej zsekularyzowanych ludzie uważają w ogromnej większości, wszędzie w ponad połowie, że można być moralnym i dobrym bez Boga. Np. w Hiszpanii 74%, we Włoszech 69%, w Polsce 67%.
Czy oznacza to amoralność, Europę post-ewangeliczną? Nie, oznacza tylko, że wartości i reguły moralnego postępowanie nie potrzebują już legitymizacji i sankcji boskiej, nadprzyrodzonej, bo ludzie coraz pełniej uświadamiają sobie legitymizacje autonomiczną. Zamiast bać się Boga i piekła, odczuwają poczucie winy płynące z własnego sumienia. I coraz lepiej zdają sobie sprawę, ze przestrzeganie reguł moralnych jest kluczem do lepszego życia i szczęśliwszego społeczeństwa, bo są to imperatywy samej natury człowieka i wspólnoty ludzkiej. Ich naruszenia, dewiacje, zbrodnie nie wynikają z wrodzonej ułomności ludzkiej psychiki, lecz z patologicznych zewnętrznych form społecznych, niedostatków socjalizacji i edukacji, słabości rodziny, nierówności społecznych, biedy, wymuszonej konkurencji, fetyszyzacji pieniądza i konsumpcji.

Jak łatwo zauważyć przyjmuję tu optymistyczny obraz człowieczeństwa zdeprawowanego jedynie przez warunki społeczne, w przeciwieństwie do idei, że człowiek rodzi się bestią i dopiero społeczne wpływy mogą go okiełznać. W taki przeciwny sposób postrzegali życie społeczne np. teoretycy umowy społecznej. Na przykład Tomasz Hobbes dla dla którego „człowiek człowiekowi wilkiem” i stanem normalny jest „wojna wszystkich przeciwko wszystkim”, a dopiero państwo, prawo, zewnętrzny rygor moralny, ów narzucony Lewiatan może zaprowadzić porządek społeczny i pokój. Wydaje mi się, że ta czarna wizja człowieka jest nie do pogodzenia z Chrześcijaństwem, wiarą w stworzenie człowiek na podobieństwo Boga, a więc istoty doskonałej moralnie. Dla mnie wymiar aksjologiczny właśnie, stanowi trwały rdzeń Chrześcijaństwa.

Tak wyglądają fakty. Na pytanie czy Europa jest jeszcze chrześcijańska moja odpowiedź brzmi: w dwóch najistotniejszych wymiarach: duchowym i aksjologicznym tak. W kościelnym – nie. Ale jest trudniejsze pytanie, czy Europa będzie nadal chrześcijańska. Przewidywanie wymaga sformułowania hipotez wyjaśniających obserwowane trendy. Z diagnozy, z samych faktów bowiem projekcja nie wynika. Konieczne jest wyjaśnienie. Teraz więc kilka wstępnych hipotez wyjaśniających opisane wcześniej fakty i wynikające z nich ostrożne projekcje.
Weźmy w nawias i pomińmy tutaj oczywistą, historyczną tendencję, wyraźną od epoki Oświecenia, w kierunku dominacji racjonalności i kultu nauki. Mimo, że można traktować wiarę i naukę jako dwa osobne porządki myślowe, to jednak nieuchronnie odkrycia naukowe podważają niektóre dogmaty religijne. Dobrym przykładem teoria ewolucji o źródłach życia, czy odkrycia astrofizyki na temat początków wszechświata. Ta ekspansja nauki na teren wiary tłumaczy ogólne nastroje sekularyzacyjne, ale nie mówi nic o aktualnych zróżnicowaniach religijności, o których mówiłem wcześniej.

Na ten temat hipoteza pierwsza. Co do biegunowych różnic poziomu religijności między zasobną północą i ubogim południem globu, a w obrębie Europy analogicznie między państwami dobrobytu na północy, w Skandynawii i znacznie uboższymi na południu, Ronald Inglehardt i Pippa Noris wysuwają hipotezę bezpieczeństwa egzystencjalnego i skutków jego braku. Człowiek mówiąc słowami Pascala to trzcina myśląca. Religia była zawsze odpowiedzią na niepewność, zagrożenia i ryzyko, a także ostateczny i nieuchronny dramat śmierci. Jak pisał Herbert: „W domu zawsze bezpiecznie, ale gdy Pan Cogito wychodzi za próg napotyka dni bezdenne, dni budzące trwogę”.
W naszych czasach, które niemiecki socjolog Ulrich Beck nazwał Risikogeselschaft, społeczeństwem ryzyka, pojawiają się nowe formy ryzyka cywilizacyjnego, wywołanego działalnością człowieka: katastrofy technologiczne, zatrucie środowiska, pandemie, ocieplenia klimatu i dramatyczne zjawiska pogodowe, tajfuny, cyklony powodzie. Mimo niezwykłych postępów nauki i techniki siły przyrody są ciągle nieokiełznane, a uboczne skutki rozwoju cywilizacji wzmacniają jeszcze ich potęgę. Dowodów dzisiaj akurat niedaleko szukać.
Otóż gdy poziom dobrobytu, opieki socjalnej, służby zdrowia, edukacji, wymiaru sprawiedliwości, działania służb publicznych, obronności są wysokie, zapewnione przez państwo, tworzy to swoisty bufor przed zagrożeniami egzystencji. Pojawia się poczucie bezpieczeństwa, zadowolenia z życia, czy odczucie subiektywnego szczęścia – stwierdzane od dawna w rozlicznych badaniach właśnie w krajach skandynawskich. Od wielu lat na czele rankingów światowych pod tym względem znajduje się Finlandia. Religia okazuje się wtedy mniej potrzebna.

Hipoteza druga. Ale ten sam Ronald Inglehardt w innych wielkich badaniach o skali globalnej, World Value Survey stwierdza wyczerpywanie się wartości materialistycznych, hedonistycznych, konsumpcyjnych na rzecz wartości post-materialistycznych, właśnie duchowych. Ale już nie tradycyjnie religijnych, lecz związanych z przeżyciem piękna, harmonii świata, solidarności międzyludzkiej, pokoju społecznego. „Dzięki Ci Panie – pisze Herbert w Modlitwie – że uczyniłeś świat tak pięknym i różnorodnym”. Takie przeżycie transcendencji i sacrum nie zniknie wraz z osłabieniem roli tradycyjnej religii, będzie też zapewne na długo udziałem Europy.

Hipoteza trzecia. W kwestii zmniejszonej roli praktyk kościelnych można wysunąć ogólniejszą hipotezę o
odchodzeniu od różnego typu wspólnot w stronę indywidualizmu i samo-odpowiedzialności. Wspólnotą niezmiennie istotna pozostaje tylko rodzina. Dodatkowo, dla młodego pokolenia, które jak pokazują badania najdalej odchodzi od religii, wirtualnego substytutu wspólnoty, często patologicznego, dostarcza internet i portale spolecznościowe. Prędzej czy później ludzie zapragną zapomnianych wspólnot, ale zapewne będą one mieć inny charakter i inna skalę niż dzisiejszy Kościół powszechny.
Hipoteza czwarta. Istotny czynnik wyjaśniający to globalizacja i sytuacja gdy coraz częściej inni są wśród nas, jako emigranci, czy uchodźcy, a my wśród innych odbywając egzotyczne podróże, turystyczne czy biznesowe, czy osiedlając się zagranicą. Oba te doświadczenia pokazują, ze obyczaje, rytuały, praktyki rytualne mogą być zupełnie odmienne od naszych. Odbiera to naszej religii nimb ekskluzywności i monopolu i prowadzi do relatywizmu. Oczywiście jest i druga strona medalu, ale mam wrażenie, że mniej istotna, następuje mianowicie mobilizacja wrogości wobec obcych i konsolidacja wokół fundamentalistycznej religijności.
Ta dominująca erozja wspólnot i relatywizm to przyczyny zewnętrzne społeczeństwa post-kościelnego. A przyczyny wewnętrzne znamy aż nadto dobrze, skandale seksualne, pedofilia, mariaż ołtarza z tronem, pazerność i dygnitarskie obyczaje niektórych hierarchów, komercjalizacja posługi kapłańskiej poprzez opłaty. Kościół instytucjonalny jest w kryzysie, który wydaje się pogłębiać. Europa post-kościelna to według mnie prawdopodobny scenariusz przyszłości.

W wymiarze trzecim, aksjologicznym przewidywalna trwałość chrześcijańskiego porządku wartości i reguł relacji międzyludzkich wynika z tego, że w nauczaniu Jezusa, w przypowieściach ewangelicznych, a później rozważaniach św Tomasza z Akwinu, światłych papieży, filozofów i etyków chrześcijańskich, wreszcie w społecznej nauce kościoła, znalazły wyraz fundamentalne imperatywy postępowania homo socius, człowieka społecznego, tego, który jak pisał Ks.Józef Tischner „żyje zawsze z kimś, przy kimś, obok kogoś, wobec kogoś, dla kogoś”. Te wartości i reguły: niezbywalna godność każdej osoby ludzkiej, miłość bliźniego, solidarność z innymi, współczucie, miłosierdzie, zaufanie, wiarygodność, odpowiedzialność, wzajemność, szacunek, nie są narzucone z zewnątrz, wymyślone przez filozofów czy etyków, lecz wynikają z samej istoty człowieka i społeczeństwa. Nie są konstrukcjami racjonalnymi, wymogami rozumu, lecz wynikami rozpoznania naturalnych właściwości człowieka i społeczeństwa.
W odniesieniu do jednostki są wrodzonymi człowiekowi „odruchami serca”, jak określał to w XIX wieku Alexis de Tocqueville, czy impulsem moralnym, o którym pisze w XX wieku amerykański intelektualista James Q.Wilson. W odniesieniu natomiast do istoty społeczeństwa w XXI wieku można mówić o zwrocie moralnym teorii społecznych. Po okresie wiary w Wertfeiheit, owego wywodzącego się od Maxa Webera postulatu wolności teorii od wartościowania, źródeł aksjologii i wizji dobrego społeczeństwa poszukuje się w badaniach samej konstytucji społeczeństwa. Kilka najnowszych teorii społecznych opiera się na centralnej roli którejś z reguł moralnych.

Czołowy amerykański teoretyk Jeffrey Alexander analizuje odruch solidarności międzyludzkiej, konstytutywny dla sfery publicznej. Idąc w ślady jednego z XIX wiecznych twórców socjologii Emila Durkheima twierdzi, że tkanka solidaryzmu przenika każde społeczeństwo, choć często bywa na co dzień uśpiona ujawnia się w sytuacjach wyjątkowych. Jak dobrze potwierdzają jego tezy te polskie wzloty społecznej mobilizacji. Nazywam je cudami socjologicznymi. Jak wtedy przed laty, gdy podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II podczas milionowej Mszy Świętej na Błoniach patrzyłem na ludzi uśmiechających się do siebie, pomagających sobie, życzliwych, podnoszących głowy, byli razem a nie tylko obok siebie, stawali się obywatelami a nie tylko mieszkańcami. Ci sami, którzy chwilę wcześniej byli zamknięci w sobie, ponurzy, zajęci trudami codziennej egzystencji, podejrzliwi a nawet wrodzy wobec innych. Dwa lata później ta ich nowa twarz stała się udziałem dziesięciomilionowego ruchu społecznego i rewolucji Solidarności przez duże S. A bliższe przykłady to niezwykła mobilizacja pomocy dla uchodźców z Ukrainy po wybuchu wojny, czy obserwowana w tej chwili masowa, obywatelska akcja wsparcia dla powodzian.

Inna najnowsza teoria społeczna uznająca za istotę społeczeństwa jego fundamenty moralne to teoria wzajemności i daru francuskiego socjologa Rogera Caille kontynuująca idee klasyka socjologii francuskiej Marcela Maussa z jego słynnej książki „Essai su le don”. Uniwersalny i wrodzony człowiekowi odruch wzajemności, obserwowany był już wiek wcześniej wśród prymitywnych plemion Polinezji przez wielkiego polskiego antropologa Bronisława Malinowskiego, który określał to jako zasadę „do ut des” przenikającą życie plemienne, a w odniesieniu do nowoczesnego rozwiniętego społeczeństwa normę wzajemności uważał za fundament porządku społecznego amerykański sławny socjolog Alvin Gouldner.
Wreszcie trzeci przykład. Niemiecki teoretyk społeczny Axel Honneth, następca Jurgena Habermasa na katedrze we Frankfurcie i kontynuator słynnej „szkoły krytycznej” za podstawę porządku społecznego uważa merytokratyczne, oparte na rzeczywistych osiągnięciach i zasługach uznanie i szacunek. Kontynuuje tu idee innego klasyka XX wiecznej amerykańskiej socjologii Ervinga Goffmana, który uważał w swojej teorii dramaturgicznej, że człowiek w „tatrze życia codziennego” kształtuje swoją jaźń i tożsamość poprzez wyrazy uznania lub przeciwnie potępienia otrzymywane od innych za swoje społeczne role, niczym aktor na scenie teatralnej starający się o aplauz widowni i głęboko przeżywający wygwizdanie po opadnięciu kurtyny.

Nieskromnie wspomnę tu o mojej własnej teorii przestrzeni moralnej i kapitału społecznego zawartej w trylogii opublikowanej przez Znak, w myśl której fundamentami porządku społecznego i szczęśliwej ludzkiej egzystencji jest zaufanie i wiarygodność.
Chrześcijaństwo skodyfikowało te wartości i reguły, które stanowią skumulowane doświadczenie tysiącleci istnienia ludzkości. Nawet gdy odrywają się dzisiaj od swoich historycznych czy geograficznych, stricte religijnych korzeni, są uniwersalnymi warunkami dobrze funkcjonującego społeczeństwa i szczęśliwego życia. Dlatego chrześcijański porządek moralny przetrwa nawet wtedy gdy jego legitymizacja religijna czy kościelna będzie słabnąć. W tym sensie, dla mnie najważniejszym, Europa nie jest i nie będzie post-Chrześcijańska.

Podsumowując. O obecnej i przyszłej kondycji Chrześcijaństwa w Europie decydują trzy tendencje, które starałem się opisać i uzasadnić. Pierwsza, od religijności dogmatycznej i teologicznej opartej na wizerunku istoty boskiej, do religijności poszukującej transcendencji i sacrum w otaczającym świecie. Tendencja druga, od wspólnotowej adoracji Boga poprzez rytualne praktyki pod pieczą kościoła instytucjonalnego do indywidualnego, osobistego przeżycia religijnego i prywatnej rozmowy z Bogiem. Po trzecie, od moralności legitymizowanej objawieniem i sankcjonowanej karą boską, do zrozumienia wagi imperatywów moralnych dla szczęśliwego życia wśród innych, jedynego jako jest dane człowiekowi, homo socius, oraz rozpoznania i skodyfikowania wartości moralnych we własnym sumieniu i poczuciu winy w momencie ich naruszenia.

Bóg w Europie nie umarł, ale żyje inaczej.

KE24-podsumowanie

Szanowni Państwo,
Drodzy Przyjaciele,

Zakończyła się XXIV. Międzynarodowa Konferencja poświęcona roli chrześcijan w procesie integracji europejskiej. NOWY KSZTAŁT EUROPY był tematem przewodnim tegorocznej dyskusji, która odbyła się 20 i 21 września 2024 roku w Krakowie.
Program Konferencji obejmował cztery sesje panelowe. Zaproszeni eksperci, politycy oraz przedstawiciele Kościołów szukali odpowiedzi na pytania „czy Europa jest jeszcze chrześcijańska?” oraz „czy pogodziła się z wojną?”, ale też jakie są „konsekwencje procesu rozszerzenia Unii Europejskiej” czy skutki migracji, która na trwałe wpisała się w codzienność naszego kontynentu.

Przed sesjami panelowymi głos zabierali zaproszeni goście. Zachęcamy do zapoznania się z ich wystąpieniami:
prof. Chantal Delsol (EN),
prof. Piotr Sztompka,
Herman Van Rompuy (EN),
bp dr Krzysztof Zadarko.

Msza święta w intencji uczestników odbyła się tradycyjnie w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Głównym celebransem miał być ks. bp prof. Jan Kopiec, który z powodu zdarzenia losowego nie dojechał do Krakowa. Publikujemy tekst homilii przygotowanej przez Księdza Biskupa do tej liturgii.

Od sześciu lat, stałym punktem konferencji jest Gala wręczenia Nagrody „In Veritate” za wybitne postawy i osiągnięcia w łączeniu wartości chrześcijańskich i europejskich. Kapituła przyznała jej edycję 2024 dwóm niekwestionowanym osobowościom europejskiej polityki: Hermanowi Van ROMPUY – pierwszemu stałemu przewodniczącemu Rady Europejskiej w latach 2009-2014 i premierowi Belgii w latach 2008-2009 oraz profesorowi Jerzemu BUZKOWI – przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego w latach 2009-2012 i premierowi Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1997-2002.

W obydwu dniach obrad wzięło udział łącznie ponad 240 osób, którym dziękujemy za zaangażowanie i żywy udział w dyskusji. Już dziś zapraszamy wszystkich do uczestnictwa w przyszłorocznej, jubileuszowej Konferencji. Zachęcamy do śledzenia aktualności na stronie i w mediach społecznościowych.

Konferencja organizowana jest przez Fundację im. bp. Tadeusza Pieronka we współpracy z Fundacją Roberta Schumana w Luksemburgu, Grupą Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) w PE, Delegacją Polską we Frakcji Europejska Partia Ludowa (Chrześcijańscy Demokraci) w PE, Komisją Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE) i odbywa się pod Patronatem Honorowym dr. Aleksandra Miszalskiego, prezydenta Miasta Krakowa.